Przyszedł Hiroyuki Sanada.
Nie żyje król - niech żyje król!
Zauważyłam go już kilka razy, ale w Szogunie jest po prostu genialny! Naprawdę charyzmatyczny.
Bez niego ten serial prawdopodobnie nie byłby tak dobry. Każdy gest jest w jego wykonaniu sztuką. Taką prawdziwie japońską. Ceremonią, ale nie przesadzoną. Niesamowite!