Należę raczej do tych osób które bardziej zwracają uwagę na fabułę niż na efekty specjalne i
nic mnie tak nie wkurza jak to kiedy bohaterowie mogą zaraz zginąć a tu córeczka chwali się
tatusiowi pierścionkiem zaręczynowym, albo opowiada mu o swoim dzieciństwie...
Dołączę się po latach do tego głosu, bo od pewnego momentu film zaczął mnie wkurzać, właśnie z powodu kwiatków typu scena z pierścionkiem. Ale jeszcze bardziej wpieniało mnie kończenie prawie każdej sceny obejmowaniem się, przytulaniem, wyznaniami i zapewnieniami o uczuciach. Wszystko bierze w łeb, o życiu decydują ułamki sekund i szybka ocena sytuacji, ale nie - lepiej się co chwila obściskiwać... Właśnie dlatego obniżyłem mu ocenę o 1 punkt, a poza tym nie przepadam za filmami katastroficznymi.