„Pociągi pod specjalnym nadzorem”, pełnometrażowy debiut Jiri Menzla, to jedno z najwybitniejszych dzieł czeskiej szkoły filmowej. Nakręcony wg powieści Bohumila Hrabala film (pisarz jest również scenarzystą filmu) posiada wszystko, co w kinie czeskim jest najlepsze i najpiękniejsze. Przede wszystkim, w typowo czeskim stylu, obraz Menzla łączy w sobie liryzm, ironię i komizm z tragizmem, a na przykładzie losów Milosa, zwykłego, zagubionego w rzeczywistości, człowieka ukazuje absurdy życia. Są tu również odwołania do najnowszej historii, w tym przypadku chodzi o okupację hitlerowską w Czechach. W „Pociągach...” mamy też wnikliwy portret czeskiej społeczności i życia społecznego.
Ta kameralna opowieść o losach mającego problemy z udowodnieniem kobietom swojej męskości Milosa na pierwszy rzut oka wydaję się jedynie rubaszną, frywolną komedią na tematy erotyczne. Początkowo śmiejemy się z zabawnie rozpaczliwych, nieporadnych podbojów miłosnych Milosa, ale już od momentu, kiedy załamany próbuje popełnić samobójstwo, zdajemy sobie sprawę, że ta frywolność jest podszyta nutką tragizmu i ledwie dostrzegalnego egzystencjalnego lęku. Milos Hrma jest wzorcowym przykładem czeskiego „małego człowieka”, którego trudno nazwać szlachetnym bohaterem (na początku, gdy opowiada o swojej rodzinie, mówi, że poszedł do pracy na stacje kolejową, aby „nie skalać swoich rąk pracą”). Ta zabawna, błaha postać i jej żałosne problemy początkowo budzi w widzu uśmiech politowania, by na końcu stać się postacią przejmującą, złożoną i przekazującą filozoficzną głębię filmu. Jego z początku śmieszne, a w końcu dramatyczne dzieje przybierają charakter egzystencjalnej refleksji na temat absurdalności życia.
Dla miłośników dobrego, kameralnego kina: lektura obowiązkowa. 9/10.