Chociaż film zrealizowany jest bardzo dobrze od strony animacji i pomysłów na sceny to jednak zaskakuje...nudą. Fabuła na poziomie "przedszkolnego spisku o władze nad swiatem", plastikowe postaci, poruszające widza najwyżej tak jak poruszać moglaby na ekranie lalka Barbie i Ken. Za duzo komputera i zero emocji. Bardziej przypomina pokaz mozliwosci animacyjnych niz film. gdyby nie oszalamiająca czasem warstwa wizualna to nazwalbym go wręcz gniotem.
sorry doktorku, ale chyba masz słabe pojęcie o japońskich filmach, albo jedynym jaki jeszcze widzialeś był "ghost in the shel II" gdzie rzeczywiście warstwa treściowa przerosła, jak na japoski film formę. Człowieku, to jest inna kultura robienia filmów. Warto sie tym zainteresować, bo dla nich treść jest ukryta w obrazie i skoro ktośtego nie rozumie, to niech się za japońskie filmy nie zabiera, bo równie dobrze mógłbyś powiedzieć, że "Haus of the flying daggers" był płytkim filmem, a tego chyba nie powiesz. Siła japońskiego kina tkwi w jego plastyce, obrazie, bo tacy są japończycy, oni nawet myślą obrazami. Daltego zanim ktoś nazwie ich filmy płytkimi niech się 3 razy zastanowi.l
Widzialem oprocz ghosta pare innych filmow tego gatunku, ktore potrafily mnie zachwycic, jak chocby "spirited away", ktore mialo niesamowitą zarówno warswe wizualna jak i tresciową. "Ghost in the shell" faktycznie - nie rozkleił mnie zbyt mocno, przynajmniej jezeli mowa o jedynce. Ale na pewno zrobił na mnie wieksze wrazenie niz appleseed.
a co do "tresci ukrytej w obrazie" to mozna to powiedziec chyba o każdym filmie z każdego kontynentu, nie sądzisz? Doceniam filmy japonskie, ktore przekazują cos waznego chocby operując samym obrazem. Dlatego "dom fruwających..." uwazam za interesujący, tak samo jak i "Hero". Swoja drogą amerykanskie filmy rowniez potrafią ładnie operowac samym podtekstem (tu ukłony dla serii "quatsi", przepieknej, glebokiej i bardzo "niezachodniej").
Recz w tym, by ten obraz jednak cos przekazywał. w wyzej wymienionych filmach sie to jakos udaje, a "appleseed" niestety jest spłycony. Czuje sie jakby zachłysniecie sie techniką spowodowalo, ze scenariusz zostal odrzucony w kąt. Brak polotu, duża moc obliczeniowa komputerów, ładne opakowanie, tyle, ze w srodku puste, ot co. Gdzie tam temu filmowi do finezji "spirited away".
No, trudno jest sie kłócić, w końcu to kwestia gustu. Ja będę broniła tego filmu, bo moim zdaniem jest piekny, pomimo setek strzałów i wybuchów. Dla mnie on doskonale pokazuje słabość człowieka, w zakłamaniu o jego nieprzejednanej potędze. To tyle z mojej strony.
Ja z miejsca powiem ze fanem japonskiej animacji nie jestem i malo filmow ich ogladam. ale kilka sie trafilo i z regoly byly to tak zwane perelki ktore znalazly uznanie bardzo wielu ludzi. No i tak tez sie za appleseeda zabieralem. I niestety byl to moje najwieksze rozczarowanie zwiazane z Japonska animatografia:/ a szkoda
Dr After ma racje ten film był tylko pokazem możliwości animacyjnych.Brak w nim było emocji które właśnie cechują japońskie anime. np "Elfen lied" Grafika w porównaniu z "Apleseed" jest dosyć słaba jednak film wywarł na mnie ogromne wrażenie a po ogladnieciu nie mogłem przestać o tym myśłeć.Z "Apleseed" było tak jak bym ogladał film akcji powstały w USA.Po obejrzeniu po prostu o nim zapomniałem .
Ja nie wiem co wy od filmu chcecie jak dla mnie naprawdę fabuła była i to na wysokim poziomie. Ogólnie film to szybki i oszałamiający odjazd w wirtualne krainy.
Rimmi87 owszem jest szybki i oszałamia grafiką ale po obejrzeniu nie pozostawił mi zadnej "niepewności" która by nie pozwalał o tym filmie zapomnieć.Ogólnie to było tak że wszystko sie dobrze skończyło a według mnie to jest dosyć pospolite zakończenie.Nawet jakoś sie niechce dowiedzieć jak sie potoczyły dalsze losy bohaterów.Ale każdy ma swój gust komuś sie mogło podobać ale mnie to z nóg nie zwaliło :).
Zgadzam się w zupełności z Sephirothem i dr After. Film Appleseed jest wybitnie płytki. Wybitnie przez wielkie W. W Japonii jest mnóstwo filmów anime o oryginalnej i wciągającej fabule. Są steki filmów o genialnych efektach graficzneych. Niestety Appleseed nie zalicza się do jednych, ani do drugich. Bardzo dawno nie widziałem tak kiepsko tworzonych postaci. Nawet nie chodzi mi o ich wygląd, ale o sposób w jaki się poruszają. Czy entuzjaści tego filmu naprawdę nie zauważają, jak jest on sztuczny?! Trudno mi w to uwierzyć :-/
Ok, zgadzam sie ze stwierdzeniem, ze Apple to raczej action movie, ale komentarz Baziego: "Bardzo dawno nie widziałem tak kiepsko tworzonych postaci. Nawet nie chodzi mi o ich wygląd, ale o sposób w jaki się poruszają." jest mocno przesadzony. Patrzac na twoje ulubione filmy, nie posadzam Cie raczej o ignorancje, skad wiec taka krytyka calkiem przyzwoitej animacji? W ktorych momentach wg. Ciebie postaci kiepsko sie poruszaly?
Dla mnie ssztuczne były całe postacie przedstawione,zero emocji,lalkowaty wzrok i wszystkie testy i emocje takie sztuczne,najgorszy przedstawiciel Japońskiej animacji jaki mialem opkazje obejrzeć.
Nie jestem superobeznany z temacie anime, ale jak dla mnie techniczna strona Appleseed jest bomba. Jeśli istnieją podobnie animowane produkcje to chętnie je obejrzę. Jedyne do czego tu mogę się przyczepić to animacja ludzkiej mimiki. Twarze mają cholernie plastikowe i prymitywna ilustracja emocji wyraźnie kontrastuje z całym tym wizualnym majstersztykiem dookoła. Sam filmik trochę naiwny, fabuła infantylna, postacie sztampowe, ale generalnie rzecz biorąc wydaje mi się że Appleseed został pomyślany jako film rozrywkowy i raczej dobrze pełni tę funkcję. Kino akcji na poziomie. Nawet ma swoją dramaturgię. Jednym słowem: bajka dla dużych dzieci. A że czasem właśnie wychodzi ze mnie takie duże dziecko, to oceniam Appleseed na plus.
Przynajmniej nie trzeba co chwilę stopować filmu, żeby rozmyślać co mogą mieć ze sobą wspólnego dwa wyrwane z kontekstu cytaty, jak to jest w przypadku GitS 2... ;-P
Film - zły nie jest... fabuła dość banalna, ale niosąca "jakieśtam" treści. Przy czym animacja mnie powala - w negatywnym tego słowa znaczeniu. Miałam wrażenie, że oglądam animowany przerywnik w jakiejś grze komputerowej :/
Polecam "FINAL FANTASY: WOJNA DUSZ" TO dopiero jest animacja! A film był robiony kilka lat wcześniej... wszyscy wiemy jak bardzo szybko technika idzie naprzód. Wnioski nasuną się same.
Tak jest! Fabuła prosta jak drut i dopowiedziana dzięsięć razy, żeby przypadkiem nikt nie miał wątpliwości, o co chodziło. Happy-end też nie przekonuje. Ale nie powinno to dziwić, bo film najwyraźnie powstał z myślą o 12-latkach i ci powinni się dobrze bawić. Jak potem sięgną po "Ghosta", to będą miały łatwiej.
Strona wizualna nie jest wcale super, bo wykłada się przy postaciach - TWARZE, ruchy... to nie to. A że miasto jest ładne... no sorry, zapraszam do "Ghost in the Shell 2: Innocence", tam pokazano, że można zrobić NAPRAWDĘ ładnie anime.
Byłem bardzo rozczarowany tym filmem. Widziałem różne anime i ten film to po prostu nieporozumienie.